Podsumowanie rozgrywek sezonu 2001/02 w B Klasie (część 3)
Piłkarze Granitu Czarna Góra (I miejsce) byli rewelacją sezonu. Przed rozpoczęciem rozgrywek nikt na czarnogórzan nie stawiał. Tymczasem jesienią okazali się niepokonani na własnym boisku, a pierwsze punktu Granit stracili dopiero w przedostatniej kolejce jesieni, remisując we Frydmanie. Wszyscy liczyli, że jest to jednorazowy błysk formy Granitu, że wiosna już nie będzie ich. Tymczasem czarnogórzanie nadal szli jak burza. Wydawało się, że nie znajdzie się zespół, który ich pokona. Zatrzymani zostali niespodziewanie przez Spisz. Przegrana na własnym boisku 1:3 wzbudziła wiele podejrzeń i komentarzy. Wpadka z zespołem walczącym o ligowy byt. Już w następnej kolejce "z nabuzowaną" nowotarską Szarotką, pokazali, że są najlepszym teamem w lidze, udzielając lekcji pokory mieszczanom. Granit był najbardziej poukładanym zespołem ligi, wiedzący czego chce i konsekwentnie dążący do wyznaczonego celu. Metamorfozę przeszła drużyna po zatrudnieniu trenera, Edwarda Trzopa. Zespół pod jego kierunkiem zrobił największe postępy. Potwierdził to w Pucharze Polski na szczeblu podokręgu, odprawiając z kwitkiem wicemistrza klasy A - Szaflary. Dopiero w ćwierćfinale nie poradzili sobie z czwartoligowym Lubaniem Maniowy. Działacze Granitu często powtarzają, że receptą na sukces jest jedność, solidna praca, a wtedy wyniki same przyjdą.
- Gronik Gronków
Drugie miejsce przypadło piłkarzom Gronika Gronków. Awans do klasy A okazał się ich największym sukcesem w blisko 45-letniej historii klubu. Gronkowianie rozpoczęli sezon fatalnie. Po sześciu kolejkach plasowali się na ostatnim miejscu w tabeli, z dorobkiem 3 punktów i stosunkiem bramek 2:11. Nowy i ceniony na Podhalu trener - Piotr Lach zakasał rękawy i przystąpił do przebudowy zespołu. W pierwszej kolejności wzmocnił linie defensywne, które przypominały prawdziwy ser szwajcarski. Drużyna rozpoczęła marsz w górę tabeli. Już do końca rudny jesiennej nie przegrała meczu i kończąc ten część zmagań na czwartej pozycji. - Była to niezła pozycja wyjściowa do ataku, ale myśmy nie zakładali awansu - mówi Piotr Lach. - Liczyliśmy gdzieś na miejsce w środku tabeli. Inne zespoły miały większy potencjał kadrowy. Tymczasem wytworzyła się sprzyjająca sytuacja do walki o awans i ją wykorzystaliśmy. Do lidera mieliśmy już zbyt dużo straty, żeby je odrobić. Paradoksem jest, że z Granitem rozegraliśmy najlepszy mecz, lecz niestety przegrany. Wiosnę mieliśmy kapitalną, zdobyliśmy 25 punktów. Niewątpliwie wzmocnieniem zespołu byli bracia Grzybkowie - Łukasz i Krzysiek oraz Piotr Świst. Młodszy z Grzybków Łukasz był reżyserem gry. Wychowanek Podhala był najlepszym rozgrywającym ligi. Od niego rozpoczynały się wszystkie akcje zaczepne. Z jego wolnych i różnych partnerzy zdobywali gole, bo były tak precyzyjnie przez niego wykonywane. W tyłach rządzili dwaj weterani, kiedyś podpory Podhala - Piotr Frysztak i Mirosław Rogal. Pierwszy w bramce spisywał się rewelacyjnie. Fruwał w powietrzu jakby miała naście lat. Gdyby nie jego świetne interwencje to z pewnością Gornik nie miałby na swoim koncie tylu punktów. Rogal z kolei w mistrzowski sposób dyrygował obroną. Nie należy też zapomnieć o najlepszym strzelcu zespołu M. Dudku. Zawsze był tam gdzie pachniało bramką.
- ZOR Frydman
To wyrównany zespół, nie mający słabych punktów. W dodatku posiada dobrym obiektem sportowym. Dlaczego więc frydmanianie nie zajęli miejsce premiowanego awansem do wyższej klasy rozgrywkowej? Złożyło się na to kilka przyczyn. Brak systematycznych treningów nie wpływało na stabilizację formy. Jesienią zawodnicy zajęci byli pracami polowymi, a piłka była dla nich na drugim miejscu. Brak trenera też miał wpływ na słabszą postawę drużyny. Po skończeniu ubiegłego sezonu zespół opuścił Kazimierz Pietrzak, przenosząc się do Sokolicy. Po jesieni ZOR plasował się na drugim miejscu. Gdyby frydmanianie zdobyli tyle samo punków wiosną co jesienią z pewnością świętowaliby awans do klasy A. Ale zdobyli o sześć "oczek" mniej. Gra defensywna była najmocniejszą stroną zespołu. Frdymanianie stracili tylko 22 gole, zajmując w tej klasyfikacji drugie miejsce. W ataku dominuje Plewa i E. Brynczka, którzy w dwójkę zdobyli blisko połowę goli dla swego zespołu. Pierwszy z nich szczyci się także klasycznym hat trickiem, który zaliczył w spotkaniu z Zaporą. Była to najostrzej grająca drużyna w lidze - aż 47 żółtych kartek i 2 czerwone.
- Szarotka Nowy Targ
W przyszłym roku proszę o przygotowanie większego pucharu za wygranie klasy B - żartował podczas inauguracyjnego spotkania kierownik Szarotki Nowy Targ, Henryk Ślusarek, odbierając z rąk wiceprezesa PPPN Wiesława Klaga puchar za awans do tej klasy rozgrywkowej. W przypadku Szarotki dwa słowa - chcieć a móc - okazały się przepaścią. Nowotarżanie grali techniczny futbol, ładny dla oka, ale nieskuteczny. Potrafili długo grać piłką, ale wszystko w środkowej strefie boiska. Im bliżej było pola karnego tym było coraz gorzej, a strzałów tych z bliska i daleka było jak na lekarstwo. Najlepszy strzelec ligi T. Reguła w pierwszej rundzie 14 razy trafiał do bramki przeciwników, a wiosna był o połowę mniej skuteczny. Linie defensywne były najsłabszym ogniwem. Wszystko było okey, gdy Szarotka atakowała, gdy przyszło jej odpierać ataki rywali gubiła się niemiłosiernie. Brzemienne w skutkach dla Szarotki okazały się dwa przegrane spotkania z zespołami z dolnych rejonów tabeli - Janosikiem i Zaporą, dodajmy, oba przegrane na własne życzenie. Nie da się jednak grać, nawet w tej klasie rozgrywkowej bez trenera. W kilku spotkaniach, nie tylko przegranych, taktyka zespołu pozostawiała wiele do życzenia.. Podobnie jak skład, niezwykle hermetyczny.
- Łęgi Nowa Biała
Przed sezonem ta drużyna uważana były za jednego z faworytów do awansu. Trzon zespołu stanowili zawodnicy z Podhala, którzy kiedyś zdobywali doświadczenie występując w międzywojewódzkiej lidze juniorów. Niklewicz, Kubicz, Sroka, Polak byli wybijającymi się postaciami zespołu. Rewelacją był Polak, typowy egzekutor, szybki napastnik. Trener Wiesław Klag z musu zrobił z niego stopera i z roli tej wywiązywał się bezbłędnie. Mimo, że grał ostatniego nie stronił od wędrówek na pole karne rywala. Więcej zdobywał gole i to nieraz decydujące o zwycięstwie. Jesienią mózgiem zespołu był Piotr Kuźniar. Popularny "Puszka" postanowił druga rundę spędzić w A-klasowym Wiatrze Ludźmierz. Było to duże osłabienie dla Łęgów. - Zespół był młody, oparty w większości na wychowankach dopiero w przyszłym sezonie powinien się pokazać - twierdzi trener, Wiesław Klag. - Oczywiście bez wzmocnień się nie obejdzie. Potrzebny nam jest człowiek między słupki i napastnik. Ograli się juniorzy Marek Półtorak i Dominik Gnida. Ten pierwszy był najlepszym strzelcem zespołu. Najlepszym zawodnikiem w moim teamie był Łukasz Polak przemianowany z napastnika na stopera. Minusem była huśtawka formy bramkarza Pawła Długiego. Posiada doskonałe warunki fizyczne, ma predyspozycje do gry na tej pozycji, ale jest bardzo oporny na treningach. Pożyteczny był doświadczony Marek Kuźniar.
- Trzy Korony
To typowa drużyna środka. Posiadająca duże możliwości, ale nie potrafiąca ich uwypuklić na boisku. Zbyt duże rotacje w składzie też nie sprzyjały stabilizacji formy. W drużynie klan Regieców rozdaje karty. Łącznie zdobył 33 bramki, czyli 70% bramek swojej drużyny. Piłkarzom ze Sromowiec Niżnych nie robiło różnicy czy grali u siebie, czy na wyjeździe. Zdobyli dokładnie tyle samo punktów - po 15.
- Szarotka Rokiciny Podhalańskie
Mimo dalszej pozycji jedna z lepszych drużyn w lidze. Niestety nie potrafi ustabilizować formy. Po spadku z klasy A jakoś nie może się przełamać. W ubiegłym sezonie bardzo długo przewodziła stawce z dużą punktową przewagą, ale zaprzepaściła swój dorobek w ostatnich kolejkach. W minionym sezonie od początku nie miała szans na czołową lokatę. Szarotka odnotowała kilka wpadek, które nie powinny się przytrafić takiemu zespołowi. Drużyna, która z mocnymi rywalami potrafi rozegrać bardzo dobre spotkanie, by przegrać z teoretycznie dużo słabszymi. Wybijającymi się postaciami w zespole byli: J. I G. Worwowie i M. Paluch. W sumie zdobyli 33 gole z 59 zdobytych przez zespół.
- Spisz Krempachy
Beniaminek miał wzloty i upadki. To młoda drużyna, która jesienią prowadził znany kwalifikator hokejowy z Krakowa Adam Krzyżak. Początkowo płaciła frycowe. Zbytnio napali się na grę do przodu i byli karceni. Na wyjazdach Spisz preferował grę z kontry, bardzo efektywnej, gdyż przyniosła zespołowi siedem punktów. Jesienią na własnym boisku nawet nie zremisował. Ta proporcja zmieniła się na wiosnę. Bardzo niebezpieczny był to zespół na swoim boisku. Inna rzecz, że panowała tam specyficzna atmosfera., która wybijała z rytmu przyjezdnych. Krzyżak na tyle poukładał piłkarskie klocki, że zespół na wiosnę prezentował większą wartość, choć go już nie prowadził. U siebie odniósł trzy zwycięstwa i trzy razy remisował. Na wyjeździe wygrał tylko jedno spotkanie, ale z nie byle kim, bo mistrzem ligi Granitem. Zawodnikiem wybijającym się był Słowik, rozgrywający i egzekutor w jednej osobie.
- Zapora Kluszkowce
Do ostatniej kolejki dzielnie walczyła o ligowy byt, bo mogły spadać nawet dwa zespoły. Kluszkowianie mają niezły piłkarski potencjał, ale jakoś od lat nie potrafią się przełamać. Gdy brakuje u nich P. Leśnickiego, najlepszego strzelca, to zespół traci na wartości. Z kolei gdy gra, taktyka zespołu pozostawia wiele do życzenia. Gracze forsują grę tylko na swego lidera i jest to bardzo czytelne. Po kilku minutach ten ma już swojego opiekuna i tak na dobrą sprawę jest wyłączony z gry. Wtedy nikt nie wpada na pomysł, żeby wykorzystać ten fakt i zaskoczyć rywala atakiem z flanki. Uparcie grano na Leśnickiego. Gdy go zabrakło w meczu z Szarotką, okazało się, że są w zespole waleczni ludzie i potrafiący rozstrzygać spotkania na korzyść swojego zespołu. Zapora miała fatalną jesień. Zgromadziła tylko 6 punktów, w tym tylko dwa wywalczyła na swoim boisku. Wiosna pod tym względem była zdecydowanie lepsza. 14 zdobytych punktów to niezły dorobek.
- Janosik Sieniawa
Przeciętna drużyna, grająca archaiczny futbol. Gra nerwowa udzielała się i działaczom i piłkarzom. Brak w zespole zawodników wybijających się.
- Bór Dębno
Zdecydowanie najsłabszy zespół w lidze. W całych rozgrywkach odniósł tylko jedno zwycięstwo i stracił 88 bramek. Do tego słynący z gry na pograniczu faulu. Sędziowie i piłkarze boją się grać na stadionie w Dębnie. Doszło już na nim do kilku ekscesów. Ostatni wydarzył się w ostatniej kolejce spotkań, w meczu o przysłowiową "pietruszkę". Przez zawodników pobity został arbiter i mecz musiano przerwać w 28 min. Wydział dyscypliny dwóch sprawców ukarał dwuletnią dyskwalifikacją, a jednego na 3 miesiące. Zaś stadion zamknął na rok. - Wstyd mi za to co wydarzyło się na naszym stadionie - twierdzi prezes Boru, Józef Chrobak. - Nigdy nie pochwalałem takich zachowań. Potępiam zawodników. Robiłem co mogłem, by sędziowie bezpiecznie odjechali do domu. Jestem człowiekiem honoru, dlatego po tym co się wydarzyło, podaję się do dymisji.
Opracował: Stefan Leśniowski.
Komentarze